Wszyscy Ci, którzy latają samolotami, doświadczyli dość uciążliwego momentu startu i lądowania, kiedy to nasze uszy skutecznie oraz szybko przytykają się pod wpływem gwałtownej zmiany ciśnienia. O ile starsze dzieci i dorośli w miarę bez problemu radzą sobie z „odblokowaniem” uszu, a tym samym unikaniem bólu, to w przypadku najmniejszych pociech różnie to bywa.
Zazwyczaj pomagają nam – przełykanie śliny, ziewanie. No tak, ale jak kazać dziecku wykonywać te czynności na zawołanie – chociażby w przypadku niemowlaków? Nie bardzo jest to możliwe.
Na szczęście jest kilka sposobów, z których można skorzystać.
W pierwszej kolejności proponujemy podawanie napojów, tak aby dziecko podczas startu i lądowania w naturalny sposób przełykało płyn, co powinno pomóc. W przypadku niemowlaków, podaje się albo butelkę z mlekiem, ale i karmienie piersią również jest praktykowane.
Innym sposobem, który swego czasu podpowiedziała nam stewardesa, to wypełnienie chusteczkami plastikowych kubeczków jednorazowych (po 1 chusteczce do każdego kubeczka) i przybliżanie oraz oddalanie powoli od uszu dziecka. U nas natomiast bardziej sprawdzało się lekkie uciskanie uszu, tak aby je przytykać i oddtykać.
Nieco starszym dzieciom (ale i dorosłym też można podpowiedzieć), wystarczy dać lizaka lub jakiegoś twardego cukierka do ssania. Można dać dziecku również coś innego do jedzenia. W ten sposób dzięki częstemu przełykaniu śliny, z pewnością będzie łatwiej odtykać uszy.
Z naszych doświadczeń wynika, że w przypadku dzieci najlepiej sprawdzają się właśnie lizaki i cukierki.
Najważniejsze jednak, aby w trakcie podróży samolotem, dzieci miały udrożniony nos. Jeżeli okazałoby się, że lot wypada akurat w trakcie choroby i kataru dziecka, to koniecznie przed startem i lądowaniem należy podać kropelki, tak aby nos był „odblokowany”. Jest to warunek podstawowy bezbolesnego początku i końca lotu.