Ferie, tak właśnie ferie są teraz na tapecie planowania wyjazdów urlopowy w wielu rodzinach. Wprawdzie po drodze są jeszcze święta, ale te najczęściej jednak spędzamy w swoim miejscu zamieszkania. No dobrze, są jeszcze wyjazdy sylwestrowe, ale te mają nieco mniejszy rodzinny wydźwięk. Dlatego dzisiaj o feriach 😉
Ferie zimowe – sentymentalny powrót do dzieciństwa
Ponieważ właśnie teraz jest czas kiedy szczególnie dużo zaczęło się pojawiać zapytań o wyjazdy na ferie zimowe, to natchnęło nas do nieco sentymentalnego wpisu.
Oczywiście w biurach podróży obecnie wyjazdy na ferie kojarzą się bardziej z kierunkami egzotycznymi albo kierunkami takimi jak Austria, Francja czy Włochy. W sumie wszędzie tam gdzie albo mamy ciepełko i można odetchnąć od (nie zawsze śnieżnej) polskiej aury, albo tam gdzie gwarancja na śnieg jest większa.
Przeczytaj również: Gdzie jechać na ferie zimowe?
A dla nas, osób w średnim wieku, ferie kojarzą się z tym co polskie, zimowymi kurortami – głównie na południu Polski. No bo i gdzie w latach 90-tych przyszło nam spędzać ferie zimowe, jak nie w Krynicy, Zakopanem, Białce Tatrzańskiej, Szczawnicy i wielu, wielu innych górskich miejscowościach.
Ferie zimowe, gdzie ten sentyment?
No właśnie, to co nam się kojarzy z feriami zimowymi z naszego dzieciństwa, to górskie miejscowości, które często tak były zasypane śniegiem, że ciężko było się po nich poruszać.
W tamtym czasie nie trzeba było mieć najnowocześniejszego sprzętu, wygodnych kolejek gondolowych, kombinezonów z ostatnich katalogów mody.
Wystarczyła nawet delikatnie stroma górka, na którą najpierw trzeba było się „wgramolić” z całym sprzętem, a później dopiero można było sobie zjechać.
Jak było nieco większy budżet, to dało się skorzystać z wyciągów (głównie orczykowych). Choć to już był droższy sposób na spędzanie czasu. A do tego, wyobraźcie sobie, że aby zjechać trzeba było czasami czekać w takich kolejkach, że schodziło na samo stanie z 20-30 minut!
Często jednak ferie zamiast na stoku narciarskim, spędzało się na górce, gdzie bez pośpiechu, do przemoczenia się do suchej nitki, człowiek zjeżdżał na drewnianych sankach. Dopiero później zaczęły się pojawiać ich plastikowe, lepsze wersje. Czy lepsze jednak, niekoniecznie – szybko pękały. Ale o czym my tu mówimy, przecież nawet wystarczyły reklamówki wypełnione np. poduszkami. Podobnie było z polowaniem na fajne, duże dętki – takie od traktorów! Cóż to było za zjeżdżanie…
A kiedy nie miało się siły na wychodzenie w górę i liczne zjazdy na sankach, czy też nartach – zawsze pozostawało buszować w ogromnych zaspach, aż przemarznięte ręce i nogi dawały znać, że to już czas na powrót do domu.
A teraz?
Często ledwo się dzieciaki zmęczą, czy zmarzną, to już zabawa się kończy. A jak nie ma wygodnej kolejki gondolowej, albo jest lekko poniżej zera i mróz koloryzuje policzki, to często szybko jest po frajdzie. A tu jak się wspomni, że nawet mrozy 30-stopniowe, nie przeszkadzały w zabawie. A przecież nie były to czasy kiedy odzież miała ileś warstw, specjalnych powłok, itd. 😉
Gdzie jechać na ferie zimowe?
Nie będziemy tutaj może zbyt obiektywni, ale szczerze mówiąc, ciężko jest nam sobie wyobrazić, że na ferie zimowe pojedziemy gdzie indziej niż na południe Polski. Tak – wiadomo, że pogoda robi swoje, a jak nie trafimy na śnieżną aurę, to będzie lipa.
Przeczytaj również: Gdzie jechać na narty w Polsce?
Ale z sentymentu ferie zimowe to dla nas polskie klimaty. Nie egzotyczne plaże, czy zagraniczne wysokie góry. To wciąż polskie kurorty. Zwyczajnie, mają swój wyjątkowy klimat, a może jesteśmy za bardzo sentymentalni 😉
…jeżeli jednak ktoś nie lubi zimy, mroźnej aury, a czasami pluchy, to fru nad ciepłe morza i oceany 😉